Kiedy w czerwcu opublikowaliśmy wywiad z prof. Jerzy Hausnerem na temat reformy finansowania i zarządzania w kulturze, wydawało się, że jego tytuł - "Rewolucja kulturalna" jest nieco na wyrost. Dzisiaj wiemy, że nie było w tym określeniu żadnej przesady
Rok 2009 ma szansę stać się tym dla polskiej kultury, czym dla polityki, gospodarki i życia społecznego był rok 1989: historyczną cezurą i przełomem. 20 lat temu Polska przechodziła od totalitaryzmu i centralnie sterowanej gospodarki do demokracji i wolnego rynku. Istotą obecnego przełomu w kulturze jest przejście od systemu dworskiego, w którym artyści zabiegają o łaskę i wsparcie władzy, do systemu obywatelskiego, w którym to obywatele - twórcy, producenci i odbiorcy -razem z politykami i samorządowcami współdecydują o tym, jak zorganizować i finansować życie kulturalne.
Tej przemiany nie byłoby, gdyby nie Kongres Kultury Polskiej zorganizowany we wrześniu w Krakowie z inicjatywy ministra Bogdana Zdrojewskiego. Przedstawione tam propozycje zmian w ustawodawstwie, a także raporty o stanie poszczególnych dziedzin kultury i sztuki wywołały gorącą dyskusję i mobilizację twórców i animatorów porównywalną do tej z wiosny 1989 r. Na wzór ówczesnych komitetów obywatelskich zaczęły powstawać inicjatywy i fora ogólnopolskie: Komitet Obywatelski Mediów Publicznych, Komitet na rzecz Radykalnych Zmian w Kulturze, Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej, Forum Obywatelskie Teatru Współczesnego, Inicjatywa "Aktorzy 70/80", Obywatelskie Forum Dostępu do Książki, czy lokalne, takie jak Obywatelski Komitet na rzecz Przejrzystości w Polityce Kulturalnej Krakowa albo federacja Madeinpoznan.org.
Ten szeroki obywatelski ruch na rzecz zmian w kulturze jest jak dotąd najważniejszym efektem Kongresu. Komitety stały się platformą autentycznej debaty nad kształtem i przyszłością polskiej kultury, a zarazem naturalnym partnerem do dialogu z ministerstwem i samorządami. Zastępują w tej roli stare organizacje twórców, które albo są bierne - jak Związek Polskich Artystów Plastyków - albo pełnią rolę związków zawodowych i zamiast wspierać reformy, bronią swych członków przed ich skutkami - jak Związek Artystów Scen Polskich.
Nowe, jeszcze nieformalne organizacje recenzują działania władz, formułują własne postulaty i projekty ustaw. Mają na koncie pierwsze sukcesy: w Krakowie artyści z Komitetu na rzecz Przejrzystości w Polityce Kulturalnej wymusili na samorządzie zorganizowanie konkursu na stanowisko dyrektora nowego Muzeum Sztuki Współczesnej. Wcześniej prezydent miasta forsował swojego kandydata poza procedurami demokratycznymi. Z pozytywnym odzewem władz spotkały się założenia do nowej ustawy medialnej przygotowywane przez środowiska twórcze. Coraz więcej zwolenników ma projekt tzw. ustawy instytutowej przygotowany przez filmowców i pisarzy, który wprowadza nowe źródło finansowania działalności kulturalnej z daniny od przemysłów kultury.
Przebudzenie w środowiskach twórczych jest gwarancją, że zmiany w ustawodawstwie zostaną przeprowadzone pod społeczną kontrolą. A chodzi o przebudowę systemu obejmującą nie tylko źródła finansowania i podział środków, ale także relacje pomiędzy instytucjami i organizacjami a samorządem, zrównanie w prawach instytucji publicznych, prywatnych i NGO-sów, ułatwienia w prowadzeniu działalności kulturalnej czy prawa socjalne twórców.
Pierwsze zmiany znajdą się w przygotowywanej nowelizacji przepisów dotyczących działalności kulturalnej, która wiosną ma trafić do Sejmu. Kolejne - w zapowiadanej na przyszły rok nowej konstytucji kultury - ustawie o działalności kulturalnej. Od wyników debaty rozpoczętej w tym roku zależy, co będziemy oglądać i czego słuchać w polskich teatrach, galeriach, filharmoniach, muzeach, domach kultury za 10 i więcej lat.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Link do źródła >>
czwartek, 31 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz